PROJEKTY

Fundacja Marysieńka

Moja żona Maria i ja powołaliśmy Fundację Marysieńka, gdy zrozumieliśmy, że pałac w Targoszynie zasługuje na coś więcej niż tylko samą rewitalizację. Że jest to miejsce, które powinno być zwrócone społeczeństwu, które musi tętnić życiem i być lokalnym ośrodkiem kulturalnym. Zasługuje na to pod każdym względem.  

Celem naszej fundacji jest ratowanie dolnośląskich zabytków. A że od czegoś trzeba zacząć, skierowaliśmy naszą uwagę na pałac w Targoszynie. Jego rewitalizacja i stworzenie tu prężnego ośrodka społeczno-kulturalnego to jest nasz główny cel na najbliższe lata. 

 

Przepiękny, zbudowany w stylu neorenesansowym z elementami neobaroku i rokoka obiekt, leży na terenie wspaniałego, 10-hektarowego parku. Niestety, z powodu zaniedbań, które trwały dziesięciolecia, pałac jest dziś kompletnie zrujnowany. Przez nieszczelny dach woda dostaje się do środka, niszcząc stropy i zabytkowe wnętrza pałacu. Wiatry i większe ulewy dopełniają dzieła zniszczenia.  

Targoszyn to nazwa wsi, w której znajduje się pałac. Nie chcieliśmy jej powielać i szukaliśmy własnego pomysłu na nazwę fundacji. Gdy pewnego dnia usłyszeliśmy lokalną legendę o Marysieńce, poczuliśmy, że to jest coś, czego musimy się chwycić. Młoda, dwudziestoletnia Polka, która miała być mocno związana z pałacem, a której losy, odkąd opuściła to miejsce, pozostają tajemnicą, stała się dla nas inspiracją.  

Mocno tknęła nas, zwłaszcza mnie, zbieżność imion – Marysieńka to przecież zdrobnienie od Marii, więc choć moja żona nie lubi być na tzw. świeczniku, z całych sił namawiałem ją, żeby tak właśnie nazwać fundację, którą postanowiliśmy założyć. Po długich namowach zgodziła się.  

Z pomocą lokalnej artystki odtworzyliśmy portret dziewczyny z legendy – niebieskookiej i czarnowłosej piękności, ale – na moją prośbę – udało się przemycić w nim trochę z mojej Marii. Tak powstało logo naszej Fundacji, które spodobało nam się na tyle mocno, że postanowiliśmy „ożywić” tę postać, zwłaszcza że usłyszeliśmy sporo ciekawych historii na temat jej perypetii. Ale o tym opowiemy w swoim czasie. Tymczasem zachęcamy do polubienia nas i śledzenia w mediach społecznościowych. Na pewno będzie bardzo ciekawie. 

Łukasz Jurek